1 grudnia 2010

czas... śnieg... mróz...

Czy wszędzie jest tyle śniegu? Czy tylko u mnie? W jedną noc zasypało całe miasto, tak szczelnie, że w akcie rozpaczy zamknięto drogi wjazdowe. W takich chwilach to nawet myślę, że dobrze nie mieć samochodu. Nie ma jak jeździć, nie ma gdzie zaparkować... Najlepsze są sanki. Na sankach jeździmy do przedszkola. Z sankami chodzimy na zakupy. I zjeżdżamy sobie na nich wszyscy z pięknych górek, których u nas dostatek. Dzisiaj spędziłam na mrozie ponad 4 godzimy i z pełna świadomością swych słów przyznaję, że uwielbiam śnieg i niskie temperatury. Mroźne powietrze jest naprawdę świeże. Miło się nim oddycha. Tak do minus dwudziestu całkiem do wytrzymania :) Nie mogę powiedzieć, że przez śnieg, ale nie mogę również wyjaśnić publicznie z jakiego powodu, trochę mi się przesunął czas. Czas... w ogóle. Cały. Przepraszam wszystkich, którym nie odpisałam na maile. Postaram się to nadrobić jak najszybciej.

Jeden z nowych "świątecznych" pamiętników, mam nadzieję, że wyrobię się jutro z dodaniem ich do Pakamery...

Ps. Czy wspominałam już, że zgubiłam dzisiaj telefon biegnąc za sankami? Nie? :) Tak, jestem tak roztargniona, że zgubiłam. A może po prostu "gapa ze mnie" jakby to powiedziała Nadi.
Ale dół, dół jak... szkoda gadać :]

Brak komentarzy: