1 marca 2009

wiosna, wiosna, wiosna....

mimo, że pogoda deszczowa, obrzydliwa i przygnębiająca... kudłato ponura... sprawiłam sobie dzisiaj wiosenny prezent :) dwie piękne prymulki, jedna żółta (na dodanie energii) druga czerwona (żeby żółtej nie było smutno). nie spodziewałam się, że będą tak obłędnie pachnieć... zamieszkały w kuchni i pachnie jak w raju. aż się gotować chce. teraz w ogóle z kuchni nie będę wychodzić :) mam nadzieje, że nie będę zapominała o podlewaniu... ostatnio już mi coś padło :D
w poniedziałek pędzę po więcej prymulek :)) nie przygnębiło mnie nawet to, że wieczorem robiąc pudełka "na wymiar" do mojej mini pracowni, tak je sprytnie wymierzyłam, że się nie mieszczą na regale. buahahahaha. ha. (ale poza tym wyszły całkiem niezłe).

1 komentarz:

tahetar pisze...

Jak ja tęskniłam za nią:)
Dzięki tobie będę zawsze o niej pamiętać:)