jestem chora, w środku lata. przeziębiłam się w ikei :) mają zabójczą klimatyzację... [ktoś mógłby coś z tym zrobić nawiasem mówiąc - zamarznąć tam można]. Nadi oczywiście ze mną. siedzimy w domu, pijemy syropki i jemy cebulę, jako zdrowszą alternatywę dla antybiotyków. chciałam dzisiaj pobić rekord [mój własny] w jedzeniu cebuli na dobę. na razie pochłonęłam półtora i chyba koniec... nie mogę już na nią patrzeć... język mi skołowaciał całkiem. ponoć są ludzie którzy cebulę jedzą jak jabłka, chyba nie mają kubków smakowych :D
w międzyczasie oczywiście robię co mogę w kwestii pamiętnikowo-albumowej. a mogę niewiele przyznam szczerze... jestem półprzytomna i zamroczona lekko. czuję się fatalnie. oby ten stan szybko minął, mam mnóstwo pomysłów :) piszą do mnie ludzie, którzy swoimi pomysłami inspirują do zupełnie nowych projektów.
a już niebawem... wielka niespodziewajka :) ale na razie cicho sza.
znikam. może jeszcze z pół w siebie wpakuję... :D
pochwalę się jeszcze nad czym pracowałam ostatnio
1 komentarz:
Jejciu, czemu nie trafiłam na Twojego bloga wczesniej (?!?) W czerwcu szukałam albumu do naszych zdjęć ślubnych i niestety po stęsknionych poszukiwaniach za czymś niezwykłym ległam w gruzach i zakupiłam "pierwszy lepszy" u fotografa, a teraz patrzę na Twoje i nadziwić się nie mogę! Na szczęście całe życie jeszcze przede mną:)
Prześlij komentarz