[muszę ponarzekać]
pogoda jest kiepska... jak dla mnie. wolałabym żeby był mróz i śnieg skrzypiący pod stopami. najwyższa pora. z dzieciństwa pamiętam, że w listopadzie już dawno lepiliśmy bałwany... a teraz nędza :) poza tym gdyby było mroźnie zamarzłyby wszystkie bakterie i nie zachorowałabym może... czuję się źle, fatalnie nawet. na nic nie mam siły. a najgorsze jest to, że wszyscy w domu również się pochorowali. mamy taki szpital na peryferiach :) wszystko robimy razem - razem kaszlamy, razem smarkamy, razem pijemy syropki i jemy czosnek. i razem nim chuchamy potem. żadne wampiry nam niegroźne teraz :) pewnie omijają nasz dom ogromnym łukiem :)
i na koniec kilka zdjęć tego czym ostatnio się zajmowałam [jakiś czas temu]. pamiętniki w kolorach, które z założenia miały być świąteczne. i album ślubny w pudełku, na wyjątkowe zamówienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz