12 września 2009

powroty i książki [nie tylko] dla dzieci

witam po długiej przerwie. spowodowanej brakiem internetu i komputera w ogóle. sporo się działo w tym czasie i chętnie bym to wszystko opisała, ale... pewnie zapomnę w trakcie pisania :) mimo tego ten wpis ma szansę być moim najdłuższym postem w historii bloga. skoro już się dorwałam do komputera [nie mojego, gdyż na razie takiego nie posiadam] to się rozpiszę, a co tam... kto wie kiedy będzie następny raz :)




po pierwsze ilustracje piękne znalazłam przeglądając portfolio Pablo Auladell'a. tworzy on baśniowe obrazy [celowo używam tego słowa zamiast"obrazki"], które mają w sobie ogromny ładunek niepokoju i jakiejś... tajemnicy? mogłyby być ilustracjami do porządnej książki dla dzieci [i w większości są], ale również plakatami do potwornych horrorów. widać że są mocno inspirowane twórczością Goyi, ale nie jest to jakaś rażąco-grabieżcza inspiracja.

a skoro już o książkach i dzieciach mowa to koniecznie muszę się pochwalić moimi zdobyczami. i teraz ostrzegam- fura zdjęć :)
szukając ostatnio książek do pracy magisterskiej w osiedlowej bibliotece znalazłam prawdziwą kopalnię złota... regał z napisem "książki po 50 gr", a na nim cała masę wspaniałych książek z przepięknymi ilustracjami polskich klasyków. kupiłam 40 książek, ale jeszcze tam wrócę bo nie dałam rady wszystkich unieść :) upolowałam między innymi "Joachim ma kłopoty" Sempe Gościnnego, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. no może nikomu kto ma dzieci... chociaż wydaje mi się że książki Gościnnego każdy powinien znać... [a kto nie zna niech sobie w google poszuka :DDDD albo najlepiej w księgarniach]

mój łup












łup numer dwa - "Opowiadania z Doliny Muminków" Tove Jansson. moja najulubieńsza książka z tej serii i w ogóle książka dla dzieci, i w ogóle książka chyba. a w niej "Straszna historia"... którą umiem prawie na pamięć i uwielbiam do nieprzytomności.



tak wiem... jest w "złym stanie", ale to zupełnie w niczym nie przeszkadza. uroku dodaje jej fakt, że przeczytała ją cała chmara dzieci... dla mnie to podnosi jej wartość. mam ten tytuł zupełnie na nowo wydany [bardzo się cieszę, że NK wznowiła serię o Muminkach i to akurat wtedy kiedy mam małą córeczkę, która "Maminy" uwielbia], co nie znaczy że nie wykupiłabym wszystkich z biblioteki, żeby tylko uchronić je przed przerobieniem na papier toaletowy.
a teraz mały, dosłownie tyci-tyci kawałeczek. mój ulubiony.

" -Powiedziałeś, że braciszek został zjedzony, a przecież to nieprawda -wyjaśnił tatuś.
- To chyba dobrze nie? - odparł Homek. - Nie cieszycie się? Ja strasznie się cieszę. Takie węże za jednym zamachem mogą pożreć każdego.I nic nie zostaje tylko głucha pustka i wycie kojotów w nocy.
- Oj, dziecko dziecko! - powiedziała mama.
- Więc wszystko dobrze się skończyło! - powiedział Homek wesoło. - A jest dziś legumina na deser?"


[a tak wygląda właśnie "średni z trzech homków"]



kolejny to"Klechdy sezamowe" Bolesława Leśmiana z ilustracjami Jana Lenicy, który wielkim artystą był :) nie tylko ilustratorem, przede wszystkim twórcą filmów animowanych i plakacistą. warto zainteresować się dokładniej jego twórczością. ja nie wiedziałam, że ilustrował książki dla dzieci [lub przynajmniej jedną książkę] i bardzo się zdziwiłam widząc jego ilustracje w "Klechdach...".


dwa inne łupy to książki z ilustracjami Jana Marcina Szancera, obie autorstwa Ewy Szelburg-Zarembiny "Bardzo dziwne opowieści" i "Przez różową szybkę". podchodzę do tych obrazków z dużym sentymentem, gdyż jako dziecko również miałam książki z ilustracjami Szancera. najlepiej pamiętam broszurowe wydanie "Baśni o Szklanej Górze" tego smoka bałam się jeszcze jako całkiem duża dziewczynka :)








jeszcze jedna perełka, zniszczona bardzo i w bibliotekowej twardej oprawie z charakterystycznymi smugami [oprawię ją w ładną aksamitną okładkę] "Androny" wiersze Jana Brzechwy ilustrowane przez Bohdana Butenkę. na zdjęciu kawałek "Kaczki Dziwaczki" ulubionego wierszyka Nadi [przede wszystkim w wersji piosenkowej z "Akademii Pana Kleksa"].

obrazki w sam raz dla kogoś w wieku Nadi - kolorowe, wesołe i po prostu fajne.
ja Butenkę uwielbiałam kiedyś przede wszystkim za "Wakacje z duchami".

następna następność - wiersze Wandy Chotomskiej z ilustracjami Edwarda Lutczyna, które uwielbiam. bardzo mi się kojarzą z dzieciństwem [bo ja te wszystkie książki po części dla siebie kupiłam - to mnóstwo wspomnień...]. miałam książeczkę z serii Poczytaj mi mamo "Daktyle" z jego obrazkami. niestety przepadła przechodząc z rak do rąk przez wszystkie moje rodzinne dzieci :) została zaczytana na śmierć. "gdzie się podziały moje daktyle? wyszedłem z domu tylko na chwilę, wyszedłem z domu wracam po chwili, patrzę - o rety nie ma daktyli! ..." mama czytała mi to miliony razy... :))) właśnie widzę po roku wydania, że ta książka ma tyle lat co ja. i całkiem nieźle się jeszcze trzyma. tak sobie przypominam, że miałam jeszcze jakieś książki z ilustracjami tego autora, ale nie pamiętam zupełnie jakie. mam tylko w głowie te charakterystyczne dzieci z pulchnymi buźkami.

"[...] Na razie w sklepie skrzydeł nie ma,
lecz jutro znowu na prawidłach
staną starannie opierzone
i odkurzone ptasie skrzydła.

Znów szklanym okiem mrugnie neon
i napis błyśnie na neonie:
"Na naszych skrzydłach możesz fruwać,
nawet jeżeli jesteś słoniem."


ech.. strasznie dużo tego wychodzi to jeszcze tylko dwie pozycje i resztę sobie daruję :)
pierwsza z dwóch od końca to "Z powrotem" napisana przez Zbigniewa Batko, zilustrowana przez Stasysa Eidrigeviciusa. nie znałam jej wcześniej, ale bardzo spodobały mi się te mroczne surrealistyczne obrazki. jest do tego bardzo porządnie wydana, w twardej oprawie z kolorowymi ilustracjami na kredowym papierze i czarno-białymi obok tekstu na zwykłym. tworzy fajną całość graficzną jako książka.

"Wśród bujnej roślinności pełzają ślimaki i pomykają jelenie. I jedne, i drugie mają rogi - po parze na głowę, ale na tym kończą się podobieństwa. Różnic, i to znacznych, jest więcej: między innymi różnica w liczbie nóg wynosi trzy - może dlatego ślimaki są mniej rącze." :)






szybko przechodzę do następnej książeczki. miała być tylko jedna, ale będą dwie. i na tym ostateczny koniec. [na dziś - bo bardzo mnie nakręciły te obrazkowe historie i wrócę do nich nie raz]. Irena Suchorzewska "Dyrdymałki i inne wiersze" z ilustracjami Wandy Orlińskiej. jak dla mnie najważniejsze ilustracje. bardzo kojarzą mi się z PRL-em...






...tak samo jak ilustracje Stefana Pęksy [i z czasami kiedy chodziłam do zerówki]:









na koniec tylko jeszcze chciałam podziękować wszystkim, którzy przebrnęli :)

5 komentarzy:

majka pisze...

O, te wszystkie ksiazki przywolaly wspomnienia z czasow szkoly podstawowej :) Najbardziej lubie (i czytam do dzis) Goscinnego :) Zawsze zasmiewam sie do lez :))

Pozdrawiam.

Rybiooka pisze...

Dziękuję za podróż w czasie !!
Jak fajnie że spotykam osoby mające jeszcze taaakie książki ;)

ta Magda pisze...

"Dyrdymałki i inne wiersze" - pamiętam tę książkę (to samo wydanie, które prezentujesz) doskonale. Kupiłam ją sobie (z racji mojego umiłowania rzeczy wierszowanych), jako mała dziewczynka, na szkolnym kiermaszu książek. miło, że mi o niej przypomniałaś

Gosia Oczko pisze...

Kiedy mieszkałam we Wrocku, lubiłam z Najlepszym Małżonkiem rajdy po bibliotekach, a tam buszować właśnie po takich kiermaszach książkowych. Ksiązki po "1, po 2 , po 5 gr, 10 i 20" - było tego cała masa. Sama zakupiłam stos bajek, które towarzyszyły mi za pacholęcych czasów :) Ach ta niezapomniana seria "Poczytaj mi mamo" ;)

Drycha pisze...

cały bal ksiażkowo-ilustracyjny :))

mam Joachima! :D z 1982r. :D